wtorek, 11 lutego 2014

Drugi

 !info!
Słuchajcie, teraz nie będę dawać tytułu rozdziałom. :) 
Zapraszam do czytania. 


Brunetka średniego wzrostu z falą brązowych włosów sięgających pasa, zmierzała do ciemnej, nie rzucającej się w oczy „knajpki”. Była ubrana jak na śmierciożercę przystało. Czarna koszula z rękawami do łokcia, włożona w czarne rurki, a na nogach czarne botki. Na ramieniu przewieszoną miała czarno-białą torbę, z napisem „believe in dreams”, oczywiście zaczarowała ją zaklęciem zmniejszającym-zwiększającym.  
"Dziurawy Kocioł"- pub w Londynie rozdzielający świat Mugoli i czarodziejów, nie widoczny dla mugoli. Dzięki niemu można dostać się na ulicę Pokątną, z takim zamiarem Izzy zaszczyciła go swoją obecnością. 
Siedziało w nim tylko kilku starszych czarodziejów, za barem stał jak zawsze Tom, pogawędkę z nim uciął sobie Draco. Jakim cudem ten arystokrata, rozmawia z zwykłym mugolem?- zapytała samą siebie w myślach 
Podeszła do baru z uśmiechem, stanęła obok rozgadanego przyjaciela. 
- Draco, chory jesteś?- zapytała. Draco wybuchł śmiechem, barman patrzył na nich ze zdezorientowaniem. 
 Miał na sobie granatową koszulę, rękawy podwinął do łokci, tak jak u niej włożona w spodnie, ciemne jeansy. Na stopach miał czarne trampki, w ręce trzymał coś na kształt pudełeczka. Zbliżali się do drzwi szybkim krokiem, nie zauważając Justina West'a. Ślizgonka go nie na widziała. West od zawsze był debilem, sądził że na wygląd, zdobędzie każdą dziewczynę ze szkoły. Oczywiście, nie ominęły jego zaloty Izzy. Zaprosił ją na bal bożonarodzeniowy, na czwartym roku. Odrzuciła jego zaproszenie, po czym Ślizgon ciągle się do niej przyczepia. A mianowicie, właśnie powstają takie sytuacje jak ta.
Izzy lekko otarła się o jego ramię, ten na to pociągnął ją i przygwoździł do ściany. Patrzył się na nią, w jego oczach można było zobaczyć ,żądzę mordu. Był wyższy od niej o pół głowy, ale za to nie wyższy od Dracona. Blondyn od razu zareagował, odciągnął go od dziewczyny taką siłą że Justin wylądował stolik dalej. Malfoy zacisnął pięści tak, że jego kostki zrobiły się jeszcze bledsze. Podszedł do leżącego na stole Justina i uderzył go z całej siły w nos. Konfrontacja zakończyła się rozlewem krwi. 
Izzy stała nadal jak sparaliżowana pod ścianą, obserwując chłopaków. Nawet nie zauważyła kiedy przyjaciel do niej podszedł. Draco objął ją przyjacielsko ramieniem i ruszyli w stronę wyjścia. 
- Co za kretyn!- krzyknęła kiedy wyszli z Dziurawego Kotła 
- On zawsze będzie kretynem, ziomek.- powiedział i szybko dodał - Może jednak się deportujemy na pokątną? 
- Tak. - stwierdziła i złapała go za rękę 
Chwilkę później byli już na tej ulicy. 
Na samym początku poszli do Banku Gringotta, później poszli do księgarni Esy i Floresy, sklep Madame Malkin, Draco wstąpił do Markowy sprzęt do Quidditch, wyszedł z Błyskawicą (gra w na pozycji szukającego). Na końcu odwiedzili Centrum Handlowe Eeylopa, tam spotkali dużo znajomych twarzy ze szkoły. 
- Są i nasze, papużki nierozłączki. - zaśmiał się Fred, kiedy przechodził obok nich wraz z Georg'em 
- Hej.- powitała ich Izzy i rzuciła się każdemu na szyję, Draco ograniczył się do podania ręki. 
- Wy dopiero teraz zakupy?- zapytał George zajadając chipsy "Takis"poczęstował nimi Izzy i Dracona. 
- Jasne.- stwierdził Draco 
- O właśnie, zapomniał bym Voldemort to debil. - powiedział Fred wyrzucając puste opakowanie 
- Jaśniej?- Draco zrobił minę w stylu (O.o) 
- No, karze mi i Fredowi sprowadzić z Hogwartu tego....Notta, przecież my już skończyliśmy szkołę.- George prawie krzyknął 
Chwila ciszy. 
- No....tak.- Izzy wybuchła śmiechem. -Wielki czarnoksiężnik, ze sklerozą.....ostre. 
- Co za....- Draco nie mógł znaleźć słowa żeby opisać zachowanie Czarnego Pana 
- Nie zobaczymy się jakiś rok.....kurde szkoda.- Fred oparł się o barierkę 
- Mogliście nie zdać!- Izzy złożyła ręce na piersi 
Rozmawiali tak jeszcze długą chwilę, kiedy dochodziła piętnasta Izzy zdecydowała się wrócić do domu i się spakować. 
Zanim to zrobiła, deportowała się do domu Dracona,żeby oddać mu jego zakupy, które nosiła mu w swojej torbie. 
Resztę dnia spędziła na pakowaniu się i myśląc o zadaniu od Voldemorta. W końcu miała zabić samego Ministra Magii. Jej głowa była zapełniona samym niepowodzeniem. Co jeśli ich złapią? Albo jeśli nie uda im się wymknąć z zamku? Ale z drugiej strony są ŚMIERCIOŻERCAMI, muszą sobie poradzić. 
Siedziała na parapecie przy otwartym oknie, wyraźnie słyszała rozmowy jej ciotki i jej znajomych. Coś w jej środku wybuchło,kiedy usłyszała wypowiedź ciotki.  
- Esme zawsze była dziwką, nic tylko latała za przystojnymi chłopakami. Izzy wcale nie jest inna, przez całe wakacje odwiedzało ją z pięciu chłopaków! Nareszcie jutro jedzie do tej szkoły, może trochę się opanuje. Chociaż, nigdy nie wiadomo co tam robi. 
Izzy nie panowała już nad sobą. Wybiegła z pokoju przy tym chwytając różdżkę. Zbiegła po schodach w przerażająco, szybkim tempie, wyciągnęła różdżkę przed siebie kiedy zobaczyła dwóch mężczyzn i trzy kobiety. 
- Ty suko!- wycelowała różdżkę w stronę ciotki.- Jak śmiesz o niej tak mówić?! Nie była od ciebie gorsza, ba była od ciebie w stu procentach lepsza!- po jej policzkach zaczęły spływać łzy.- Ona chociaż umiała czarować, i nie usunęła pamięci swojemu dziecku. I NIE BYŁA DZIWKĄ!!! Ja chociaż mam przyjaciół, a nie taki pożal się Boże mugoli! 
Znajomi ciotki Marie, patrzyli na Izzy ze zdziwieniem. No tak, jaki normalny człowiek stoi z kawałkiem patyka, wycelowanym w ciotkę? Człowiek który musiał upaść na głowę. 
Marie siedziała jak sparaliżowana w fotelu i patrzyła,a to na Izzy, a to na znajomych. 
- Jeszcze tylko jeden raz, wyrazisz się źle o moich bliskich....przysięgam że cię zabiję, bez chwili zastanowienia. - spojrzała na przyjaciół ciotki - Obliviate. 
Usunęła im pamięć i wróciła do swojego pokoju. 
Znów siadła na parapecie i wpatrywała się w przestrzeń. Siedziała tak dotąd aż poczuła że znużył ją sen. Poszła do łazienki i sprawiła sobie, relaksującą kąpiel. 

___________


Hej, to tyle na dzisiaj. 

Jak widzieliście w zakładce BOHATEROWIE,napisałam na dole że każdy z wymienionych,jest na szóstym roku. A tam przecież był Fred i George, głupia ja. XD 
No to na tyle... Pozdrowionka.Myślę że teraz każda notka będzie mniej więcej takiej długości. Nie zabijajcie mnie!!! *.....* 

Ps. Słuchajcie nie wiem czy ten kolo za barem był mugolem. Ale u mnie niech będzie. :)
Wg. nie zrobi w moim opowiadaniu jakiejś specjalnej sytuacji, ba nie zrobi żadnej. :0 

sobota, 8 lutego 2014

Informacja - chwilowa nieobecność

Hej, jak widzicie w tytule to nie rozdział. 

Mam wam do przekazania krótką wiadomość. 

Więc, w notce wcześniej obiecałam że nn będzie dziś, (w sobotę). 
Niestety ze względu na moje życie osobiste, niestety muszę przełożyć to na inny dzień. Bardzo przepraszam! zwykle dotrzymuję obietnicy ale ze względu na zaistniałą sytuację, no niestety. 
Mam nadzieję że mimo tego poczekacie, zostaniecie. 

Jeszcze raz wielkie PRZEPRASZAM !!! 
do nn. :* 


środa, 5 lutego 2014

Pierwszy



Odwiedziny

Po tym krótkim spotkaniu, wszyscy deportowali się do swoich domów.
Siedemnastoletnia Izzy jak zawsze wróciła do swojej ciotki, która była charłakiem.
Nienawidziła jej z całego serca, ale no cóż gdzie miała zamieszkać?
Ciotka Marie też jej nie lubiła. Jej rodzina słynie z czystej krwi, ale pojawił się taki charłaczek.
Izzy zaraz po śmierci rodziców w wieku czternastu lat, została przeniesiona przez sąd
do swojej ciotki wdowy.
Ona miała jednego syna, który wskutek jej machania różdżką, wylądował w Mungu. Stracił pamięć. Jej mąż czarodziej, stał się ofiarą śmierci, podczas mistrzostw świata w Quidditchu.
Dom w którym mieszkała ślizgonka, był wielki, urządzony w stylu nowoczesnym. Izzy przyzwyczaiła się już do mugolskiego życia, ale irytowało ją to że w Hogwarcie, dziwnie się czuła bez telewizora.
Ślizgonka jak zawsze deportowała się w kuchni, po tym normalnie podchodziła do lodówki, brała wodę gazowaną i zamykała się w swoim pokoju.
Dziś było inaczej.
Ciotka Marie stała oparta o kuchenny blat z dziwną miną. Była blada i widocznie się trzęsła. Jej wyblakłe, rude włosy przypominające siano opadły jej w nieładzie na ramiona, w ręce trzymała różdzkę.
Izzy popatrzyła na nią z irytacją.
- Weź to odłóż bo sobie oko wydłubiesz.
Izzy przeszła na drugi koniec kuchni, nie zwracając uwagi na różdzkę, wymierzaną w jej serce. Zdarzały się już takie sytuacje, kończyło się na draśnięciu płytek albo ścian. Wyjęła z szafki czekoladę, siadła na blacie rozrywając srebrną folijkę.
Zapadła cisza, słychać było tylko łamiącą się czekaladę, Marie żuciła różdzkę na szafkę.
- Po jutrze wracasz so Hogwartu...- zaczęła ciotka składając ręce na piersi
- Tak.- potwierdziła Izzy
- O ilę się nie mylę jutro idziesz na zakupy?
- Tak.- znów potwierdziła
- Mhymm, a o której?- zapytała podnosząc jedną brew
- Rano.- odłożyła czekoladę
- Jutro przyjeżdzają moi znajomi, mam nadzieję że nie będzie cie podczas ich obecności tutaj.- wyszła z kuchni, najwidoczniej kierując się do salonu
- Też mam taką nadzieję.- uśmiechnęła się
Izzy miała już iść do swoejgo pokoju, zatrzymał ją głośny dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę!- krzyknęła i chwilę potem stała pod drzwiami
Złapała za klamkę i w mgnieniu oka otworzyła drzwi.
Po drugiej stronie progu stał chłopak, z charakterystycznymi, platynowymi włosami. Na widok Izzy widocznie się rozchmużył.
Malfoy, we własnej osobie. Jej najlepszy przyjaciel, przy tym ma świra na punkcie jego włosów w nieładzie. Zaczęła przyjaźnić się z nim zaraz po ceremoni przydziału, na pierwszym roku. Od tamtego dnia, codziennie siedzą okok siebie w Wielkiej Sali. Wszyscy uwarzają że są razem, ale nie mówią tego nikomu. Dla Izzy Draco jest kimś warzniejszym niż przyjaciel, można powiedzieć że go kochała, tak po przyjacielsku.
Gestem ręki zaprosiła go do środka, był u niej już nie jeden raz.
- Długo już siedzisz w domu?- zapytał na „przywitanie”
- Też cię miło widzieć, Malfoy!- zmrużyła oczy – Witaj w tych mugolskich progach.
Przeszedł przez próg i przeczesał palcami włosy, posyłając jej uśmiech.
Rób tak ciągle – pomyślała Izzy, po czym zamkneła drzwi
- Tak dawno cię nie widziałem Iz, aż niecałe dziecięć minut. - pogłaskał ją po głowie, w tym czasie rozczochrując jej włosy. Normalnie wściekała by się gdyby każdy mówił do niej IZ, ale z ust Dracona brzmiało to świetnie.
- Chodź!- pociągnęła go w stronę schodów, poprawiając włosy
Nagle coś ją szarpnęło do tyłu, Draco zatrzymła się i spojrzał w Marie.
- Kogo moje piękne oczy widzą!- krzyknął zanim stanął na pierwszym stopniu – Pani Maria, dziwne że nie wykasowała pani, pamięci Iz.
Ciotka Sheen właśnie wyłoniła się z kuchni, na Drcona tylko popatrzyła i wyszła z domu.
- I widzisz, chata wolna.- powiedział i ironicznie się uśmiechnął.
- Wpadaj częściej, a teraz na górę i gadaj dlaczego zaszczyciłeś mnie swoją obecnością.- popędziła go
Kiedy znaleźli się już w pokoju Izzy, Draco jak zawsze rozłozył się na łóżku. Jego przenikliwy, chłodny wzrok śledził wnetrze, na jego twarzy malował się jadowity uśmiech.
Iz spojrzała na niego pdejżliwie, nagle sobie coś przypomniała.
- Gdzie moje maniery!- krzykneła- Czy życzysz sobie czegoś do picia?- zapytała podnosząc brew
- Powinienem odjąć ci dziesięć punktów, za brak kultury Stweart!- powiedział udając Snape'a
- Jesteśmy w tym samym domu, idioto.- wywruciła oczami, w geście irytacji
- Ten seksowny tyłeczek- wskazał na siebie- życzy sobie ognistej.- spojrzał znacząco na mały barek który znajdował się w jej pokoju. Całe wnętrze urządzone było tak jak reszta domu, czyli przewarzała tytaj biel. Ściany oczywiście były białe, wielkie łóżko z białym baldachimem i aksamitną kołderką, w szachownicę. Obok niego mała szafka nocna, z lampką i nie skończoną wodą. Oczywiście jedna ściana była oknem, dająca zapierający dech w piersiach widok, zachodu słońca. Stała też w jednym rogu wielka szafa z wbudowanym lustrem, tuż obok niej barek w czarnym kolorze. W środku pokoju, na puszystym czarnym dywanie stał skórzany, biały fotel w którym ślizgonka zazwyczaj czytała. Obok niego, rzucona była książka.
Izzy podeszła do barku i nalała w dwie szklanki Ognistej Whisky.
- Z lodem?- zapytała wyjmując z małej loduweczki w szafce, kostki lodu.
- Tak...- posłał jej uśmiech- Nadal się dziwię małolato, że masz w pokoju taki zapas alkoholu.
- Przecież mówiłam ci już z milion razy, że ten pokój należał kiedyś do dorosłej osoby. A że ja jestem taka inteligentna i powiedziałam że mi to nie przeszkadza, to przepraszam bardzo. A poza tym jestem od ciebie starsza o dwa miesiące! - w tym czasie podała mu szklankę- Wstałabyś księżniczko!
- Zluzuj majty.- uspokoił ją siadając w poduszkach
Izzy usiadła wygodnie w fotelu, mieżąc przyjaciela wzrokiem.
- No to co tam chciałeś?- zapytała upijając trochę ognistej
- Tak sobie przyszłem, wiesz że mieszkam sam. Nudziło mi się, pół wakcji cie nie widziłem.- pociągnął spory łyk whiskey
Malfoy zawsze lubił się napić ognistej.
- Byłeś gdzieś?- zapytała rozglądając się po pokoju
- Tydzień byłem u Zabini'ego, ale głównie to siedziałem w Malfoy Manor. - znowu odruchowo poprawił włosy
- To po co ci to mieszkanie?- ślizgonka poprawiła się w fotelu
- Ej, wytrzymałabyś z Voldziem dwa miesiące? Weź nie mógłbym sapć spokojnie, jeszcze ta Bellatrix i jej chęć zabijania.- wciągnął głęboko powietrze, po czym pociągnął kolejny łyk ognistej.
Rozmawiali tak jeszcze jakąś godzinę, co chwilę dolewając sobie whiskey.
W końcu Draco zaczął buszować po jej pokoju, co chwilę pytając się do czego służy dany przedmiot.
- A to?- trzymał w ręce kolorową kostkę rubika
- Kostka rubika.- kucała przy szafce szukając książki „Najbardziej znane, mugolskie osoby”
- Do czego służy?- zapytał obracając ją w smukłych dłoniach
- Trzeba ułożyć tak, żeby każda ściana była w jednym kolorze. - spojrzała na ślizgona – Ale nie rób sobie nadziei, żeby to ułozyć potrzebny jest mózg, mogę się załozyc że ty czegoś takiego nie posiadasz.- uśmiechnęła się do niego wystawiając swoje równe białe zęby
Popatrzył na nią przez chwilę.
- Osz ty mała jędzo! - już biegł w jej kierunku
Izzy nie zdążyła nawet na niego spojrzeć. Zaczął ją łaskotać po brzuchu, ona tylko się śmiała i piszczała. Po pięciu minutach tej „walki”, Draco odpuścił. Leżeli na podłodze, Izzy wytarła łzy od śmiechu. Bolał ją aż brzuch, trzymała się za niego głośno sapiąc.
- Jesteś okropny.- skomentowała jego zachowanie
- Ale za to przystojny, seksowny, wspaniałomyślny...- zaczął wymieniać
- Odejdź szatanie.- Izzy się zaśmiała i powoli usiadła na podłodze
- Też cie kocham.- Draco wybuchł śmiechem
- Ja to wiem, imbecylu.
Zawsze tak do siebie mówili, byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Można też powiedziec że przez wyzwiska, okazywali sobie miłość. Byli najdziwniejszymi czarodziejami, w historii Hogwartu, raz się wyzywali a za minutę pomagali sobie nawzajem. Tkwili tak jeszcze, przez chwilę rozkoszując się wspólną ciszą. Uwielbiali się wyzywać a potem milczeć, to poprawiało ich relacje.
- Kupowałaś już książki?- zapytał Draco 
- Nie, jutro idę na pokątną, a ty już kupiłeś wszystko?- podniosła jedną brew 
- Nie, jutro o jedenastej w Dziurawym Kotle, a teraz spadam do jutra!- przytulił ją po przyjacielsku, znów rozczochrał jej włosy 
- Malfoy! Ja cię zaraz uduszę.- krzyknęła  
- Złość piękności szkodzi.- uspokoił ją i się deportował 

_________________________________________________
Na początek dziękuję, za taką ilość komentarzy pod prologiem. :) 
 Heej, to tyle na dzisiaj. :/  
Wiem że strasznie krótko, ale chciałam wstawić go jak najszybciej. :) 
Myślę że nn będzie w weekend. XD (wszystko może się zmienić) 
POZDRAWIAM>!
Przepraszam za błędy!  :(  WYTYKAJCIE MI JE!!!

wtorek, 4 lutego 2014

Liebster Blogger Award

 Hej, czołem z nieskrywanym zaskoczeniem informuję was że zostałam nominowana do Liebster Blogger Award,przez Obliviate  (http://lizzy-grant.blogspot.com/) za co bardzo, bardzo dziękuję! :)



Pytania:
1. Masz przyjaciół, jeśli tak to jak się nazywają?
2. Ulubiona książka? ( oprócz Harry'ego Potter'a)
3. Co sądzisz o parringu Tomarry?
4. Ile czasu zajmuje Ci napisanie jednej notki?
5. Skąd się wziął twój pomysł na bloga?
6. Czy lubisz swoją klasę, szkołę?
7.. Skąd czerpiesz swoją wenę?
8. W jakim programie piszesz tego bloga?
9. Masz Fb, Ask itp.?
10. Opowiedz coś o sobie. ;3
11. Lubisz Huncwotów?

Odpowiedzi:
1. Natalia, Magda
2. Saga " Wybrani"
3. Nie czytała jeszcze. :)
4. Różnie.
5. Wyobraźnia.
6. Uwielbiam. ;3
7. Zwykle to zakładam słuchawki i włóczę się po domu. Tak właśnie coś się tam wymyśli. :D
8. Libre Office.
9.Tak :)
10. Hmm, kocham czytać opowiadania i książki, mieszkam w okolicach Kielc, chodzę do gimnazjum, mam dwie przyjaciółki, nie jestem jedynaczką.
11. Tag. ♥


Moje pytania:
1. Od kiedy piszesz bloga?
2. Wolisz spedzać czas samotnie czy w towarzystwie?
3. Książki czy filmy?
4. Jaki parring lubisz najbardziej?
5. Ile masz lat?
6. Slytherin czy Gryffindor?
7. Masz przyjaciół, ilu?
8. Ulubiony gatunek filmowy?
9. Filmy, romantyczne czy przygodowe?
10. Wolisz aktorów czy aktorki?
11. Ulubiony kabaret?


Nominuję:
- http://hp-po-drugiej-stronie.blogspot.com/
- hogwardzki-trojkat.blogspot.com
- http://trueisbrutal.blogspot.com/
- http://dramione-prawdziwahistoriamilosci.blogspot.com/

poniedziałek, 3 lutego 2014

Prolog


Malfoy Manor 


Ponurość tylko to, może bezbłędnie opisać nastrój który panuje w tej okolicy. Szóstka, młodych, przyjaźniących się śmierciożerców, szybkim krokiem zmierzała do Malfoy Manor.
Wielki budynek, który wyglądał na opuszczony od wieków był siedzibą samego Lorda Voldemorta. Kolor w tym miejscu miała tylko trawa, wszystko inne było szare i ponure. Mało tego, ogród oddzielony był od chodnika wysokim murem. 
Severus Snape, nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią w Hogwarcie, Mistrz Eliksirów i zdobywca Nagrody Merlina, wyciągnął różdżkę i wycelował nią w ogromną bramę, przypominającą wejście do cmentarza. Takim właśnie sposobem, wszyscy przeniknęli przez stalowe pręty. 
W masywnych, czarnych, dwuskrzydłowych drzwiach czekała już na nich, kobieta z burzą loków na głowie. Bellatrix Lastrage, wyjątkowo okrutna śmierciożerczyni z zmiennym charakterem. 
- Spóźniliście się, Severusie. - westchnęła - Czarny Pan nie lubi czekać. 
- Dobrze wiesz Bello, że z tymi bachorami nie da się być punktualnie. - uśmiechnął się ironicznie
- Twój bełkot jest bardzo wymowny.- szepnął Draco 
Izzy która szła za nim, parsknęła śmiechem.
Zaraz za progiem piętrzyły się wysokie, czarne schody. Pokonali je jak zawsze szybko, w towarzystwie "pupilka" Voldemorta, Nagini. 
Okropny długi wąż, który we wszystkich wlepiał swoje żółte ślepia. Nikt go nienawidził, Voldemort zawsze karmił go niewinnymi mugolami. 
Na szczycie schodów znajdowało się wielkie pomieszczenie, można by to nazwać salonem, gdyby było tu coś w rodzaju kanapy. Stał tu ogromny, czarny stół z dwudziestoma krzesłami, dziesięć po każdej stronie. 
- Nareszcie jesteście.- za stołem siedział już  Lord Voldemort, jak zwykle wyszczerzył swe trójkątne zęby w grymasie, który miał znaczyć uśmiech 
- Przepraszam panie, mieliśmy małą przeszkodę.- wyszeptał Snape, oglądając swoje czarne buty 
- Siadajcie moi młodzi, zwolennicy. - wskazał ręką na sześć wolnych krzeseł 
Hogwardczycy wraz ze swoim nauczycielem zajęli swoje miejsca, nie zajęło to zbyt wielu sekund. 
- Właśnie rozmawialiśmy o Ministerstwie. Jak wiecie zamierzamy je sobie.....jakby to ująć.....przywłaścić?- dorośli śmierciożercy wybuchli śmiechem - Tak sobie myślę... że wasza trójka - wskazał na Izzy, Dracona i Harry'ego - Zabijecie. 
Wymieniona przez Czarnego Pana trójka spojrzała na niego pytająco. 
- Kogo? - zapytała Izzy 
- Otóż, panno Stweart... Korneliusza Knota. - nazwisko niemalże wysyczał 
- Kiedy?- zapytał Draco 
- Jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed świętami.- ostatnie słowo wypowiedział z odrazą, on nienawidził Świąt Bożego Narodzenia - Mam nadzieję że się zgadzacie. 
- Oczywiście.- powiedzieli niemalże równocześnie 
- Ale za to ty, panno Granger, wymyślisz jak mogliby się wydostać ze szkoły. - powiedział do Hermiony głaszcząc w tym czasie Nagini 
- Tak jest.- Hermiona się widocznie ucieszyła, w wymyślaniu historyjek była świetna 
- Panie, czy nie myślisz że oni są na to za młodzi?- Bellatrix zaczęła narzekać 
- Oczywiście że nie, droga Bello!- spojrzał na nią z oburzeniem - Są śmierciożercami!
- Oczywiście, panie.- kobieta z szopą na głowie zgarbiła się na krześle 
- Weasleowie, chciałbym żebyście to...- położył przed nimi mały flakonik, w środku widoczna była fioletowa ciecz - dolali do napoju Edwarda Nott'a a potem go deportowali do mnie. 
- Jasne.- Fred włożył flakonik do kieszeni, czarnej bluzy. 
Voldemort klasnął w dłonie. 
- No to moi drodzy, to na tyle. Mam nadzieję że wywiążecie się ze swoich poleceń. 




____________________________________________________________
Hej, łapcie na początek taki króciutki Prolog. :) 
Czytasz ------->  Komentujesz    (dla mnie każdy komentarz się liczy)